Potym przyszła wieczerza suta... którą sprzątnięto przy pomocy wina i wódki... i dopieroż do kart na całą noc siedli. Król Faraon już był naówczas w wielkiej w Polsce modzie, uczyć się go nie trzeba, na lewo, na prawo, rzecz prosta, a satysfakcya wielka... Grało się z wesołością huczną aż do dnia, przy punczu zwłaszcza, który panna Karolina arte preparować umiała.
Nazajutrz zaspano na dzień, ale znać w nocy namyślił się gospodarz, bo przy śniadaniu odprawiwszy sługi precz... prosił o głos i tak się odezwał:
— Przeżyliśmy z sobą wiele złego i dobrego, zjedliśmy jeśli nie beczkę soli, to sporo chleba i pieprzu... i winaśmy wypili nie mało, znamy się na wylot... dla tego ja o was, moi mili panowie a bracia, najmniej nie wątpię. Dajcież mi dziś dowód żeście mi wierną bracią...
— A cóż to ty do nas kazanie będziesz prawił? odparł Barański — prosto z mosta mów czego chcesz...
— Toć wiecie moi mili, zakpiono ze mnie i z was, dodał Zbisław — a krwawo! Że nas od ołtarza rozerwano — jak sobie chce..... ale to okradzenie w gospodzie, to krwawy żart... Ludzie się śmieją! Jak tu się nie chcieć
Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.