Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

aniołek w świecie... Dobrego i złego hojnie wsypała — natura, mając upiec ten cukierek żywy... miód, pieprz, imbier... czego tam nie było...
Żywa, fantastyczna, ciekawa, zalotną była z urodzenia i chcącą się przypodobać nawet drzewom gdy latała po ogrodzie. Egoizm jej posunięty do najwyższego stopnia był z tego rodzaju naiwnych, którym przebaczyć trzeba tak się siebie nie wstydzą, — chciała zresztą przez egoizm czułego serduszka wszystkich do koła siebie widzieć szczęśliwymi, bo ją jęczenie i płacze nudziły i śpiewać jej przeszkadzały. A śpiewała jak skowronek, skakała jak sarenka, a bystrą była i wiedziała wiele, wiele czego jej nikt nie powiedział!!
Domcia z wiekiem i doświadczeniem z faworytki mamy, stała się jej panią... Mama się jej obawiała... może dla tego, że ją kochała bardzo.
Mamyż wydać te panie z tajemnicy i powiedzieć dokąd uszły od pogoni ze Żmurek?
Dobra były, jakeśmy mówili, rozległe bardzo, pięć wsi i miasteczko w owych czasach, z lasami do nich należącemi zalegały ogromną przestrzeń kraju. Wnętrze tych majętności przez które, wyjąwszy same fundum Żmurki, nie przechodziły główniejsze gościńce, osło-