Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

ności, iż ślub stał się nieważnym... Uciekłyśmy przed panem młodym, musimy tu czekać rozwodu. Ale toby wszystko było nic, najgorsza rzecz że narzeczony utrapieniec, paliwoda, człowiek impetyczny... na wszystko się rzucić gotów... Jeśli się dowie gdzie jesteśmy, może na nas napaść siłą, aby odebrać żonę.
— A! pani dobrodziejko! przerwał Chrapski podnosząc ręce, alboż ma wojsko?
— O! szczęściem nie, ale znajdzie dziesięciu lub piętnastu zbrojnych awanturników jak sam... a cóż my poradziemy?
— Jakto? proszę jaśnie pani — oburzył się Chrapski, jeśli nie ma więcej nad kilkunastu ludzi, czyżby on nam rady dał?
— O toż mi właśnie idzie, kochany Chrapski, o to aby się mieć na ostrożności i nie dać wziąć bezbronnie.
Chrapski wąsa pokręcił uśmiechając się.
— Czy jaśnie pani mi daje plenipotencyą do obrony? mogę się zawinąć? ja do wieczora tak Ogrodzieniec wystrychnę, że się trzystu ludzi nie obawiam. Para szmigownic do bramy znajdzie się, pale u mostu podpiłować każę, ludzi kilkunastu zbiorę najlepszych, strzelców, bartników... pobereżników... Prochu trochę jest, strzelby się pozbierają...
Machnął czapką.