w takiej chwili, i z tak łagodnych źrenic spodziewał.
P. Zbisław chciał iść ku niej, ale się zawahał, ukłuty wzrokiem i na chwilę pomięszany.
— Moja panno... rzekł do żony...
— Jeszczem ja nie waszmościna — odparła sucho mała laleczka — jeszcze nie!
Przyrzekałeś waćpan innej przedemną, a nie dotrzymałeś... ja cudzych resztek nie chcę! Ona ma pierwszeństwo do waćpana. Więc choć ksiądz dobrodziej nasze ręce związał... ja waćpana za męża mojego nie uważam, a zwalniając go ze słowa i przysięgi mam honor być najniższą sługą!!
Dygnęła bardzo rezolutnie ale gniewnie, odwróciła się do matki i zamilkła, osłupieli wszyscy... pan młody ramionami ruszył, ale mu policzek drgał ze złości i wąs się miotał.
— Pani żono dobrodziejko... rzekł jąkając się nieco — zawcześnie pani zażywać chce władzy swej niewieściej a pono nieskutecznie... Mnie jeszcze w uszach brzmi przyrzeczone przez nią posłuszeństwo!
Ostatni wyraz wymówił z naciskiem.
— Nie jestem jeszcze żoną waćpana... odparła, zwracając się jak na sprężynie mała laleczka... wprzódy się pan rozpraw z pierw-
Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.