Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

szą narzeczoną, zaręczona czy... tamta, której wiarę przysięgałeś... wprzódy się waćpan oczyść — ja go znać nie chcę...
Wszyscy zamilkli, spoglądając po sobie, panna Domicella zdjęła powoli wianek z głowy i postąpiła ku powozowi osłoniona przez matkę, która ją obejmowała płacząc. Stryj rękę sobie z gniewu kąsał, nie wiedząc co począć, pan młody niby śmiał się, ale w oczach mu złym ogniem błyskało...
W tej chwili właśnie ktoś był księdzu pobiegł dać znać do zakrystyi, a staruszek przerażony, nie mając czasu komży zrzucić, przybiegł z odkrytą głową, z załamanemi rękami na plac owej niespodzianej utarczki...
— Co się tu dzieje! co to jest! na miłego Boga, stojąc pośród nich — co za zwada?
— Ja protest zanoszę — rzekł Strukczaszy, któremu męstwa jeszcze przybyło — ślub jegomość dałeś nieważny, zostałeś uwiedziony, bo było uroczyste przyrzeczenie małżeństwa innej dane... a ślad mam na piśmie.
— Na piśmie! A przecież ogłaszano zapowiedzie? czemuż nie protestowaliście wprzódy?
— A któż o waszych zapowiedziach wiedział? o dwadzieścia mil?
— Pytałem pana młodego na egzaminie.