żniaczego, a ceremoniał na dworze odpowiedni imieniowi i dostojności ściśle był przestrzegany. Pomimo to — oprócz wierzycieli, których było mnogo, żadnemu nigdy szlachcicowi wstępu na dwór nie odmówiono. Obyczajem było że marszałek dworu naprzód się o gościa, imię, nazwisko i powód przybycia dowiadywał. A że pod rozmaitemi pozorami wciskali się do księżnej lub tacy co u niej mieli summy, lub ich spadkobiercy albo wreście — przekazy mający ludzie, a księżna odmówić im nie umiała, wstydziła się i zawsze takie najście opłacała, raz tedy na wieki nakazane było pilnie śledzić przybywających czyliby w kieszeni jakiego obligu nie mieli. Z tego powodu marszałek wstrzymywał ich, bawił, rozpytywał, zwłóczył przyjęcie, szedł do jeneralnego plenipotenta kancellaryi, przeprowadzał tam małe śledztwo, a dopiero o niewinności się przekonawszy, gościa wpuszczał na pokoje.
Jak tylko pieniężnego interesu nie miał, każdy mógł być pewny najmilszego przyjęcia. W towarzystwie księżna była nad wiek swój młodą, wesołą, lubiącą nieco swobodną rozmowę i rada młodzieży.
Pan Stanisław Horwat uległ na wstępie ogólnym przepisom, marszałek naprzód wziął
Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/238
Ta strona została uwierzytelniona.