Księżna dała mu rękę, on ją ucałował, uścisnęła z lekka dłoń jego, za co niezmiernie był wdzięczen i koniec końców pożegnawszy się, poszedł spać w najlepszej myśli.
Był to jednak z cicha pęk i zdrajca... Nazajutrz raniuteńko siedział już na koniu i pędził w Hrubieszowskie do Strukczaszego. Miał w tym myśl bardzo wyrafinowaną i zdradliwą, do której się księżnie nie przyznał. —
Powiedział sobie że namówi starego ojca, aby z córką tegoż dnia księżnę odwiedził.
Aż ręce zacierał z radości widząc już z góry jaka to będzie scena przedziwna między nieubłaganym Strukczaszym, panną Anielą a panem młodym i jego żoną. W jego przekonaniu miało to na księżnę też podziałać stanowczo, aby Domcię wzięła w swą opiekę i już jej ze swojego domu nie wypuściła.
Szło tylko o to, ażeby w jakikolwiek sposób uwiadomić Domcię o osnutym planie i namówić ją na to, aby wezwawszy opieki księżnej, z domu jej już wyjeżdżać nie chciała.
Sam osobiście i czasu już nie miał i nie bardzo się chciał narażać Staszek... ale list mógł napisać. — List! do tak pilno strzeżonego domu, kto mógł list zanieść i podjąć się go wręczyć we własne ręce samej pani. To było najtrudniejszym. — Wszakże zako-
Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/245
Ta strona została uwierzytelniona.