podobało. Gdy Horwat odszedł do gościnnego pokoju, wsunęła się panna Urszula do kancelaryi Chorążyca. Zastała go klęczącego przed obrazem matki Boskiej ze złożonemi rękami i modlącego się głośno. Modlił się zaś głośno dla tego że po cichu zapominał zawsze modlitwy, i w kościele nawet, Ojcze nasz odmawiał w ten sposób: — Ojcze nasz — co chciałem mówić — któryś jest — co chciałem mówić... itp.
Dokończywszy modlitewki Chorążyc przybiegł drobnemi kroczkami do siostry. — Co kochana moja, dloga klólowa lozkaze.
Panna Urszula z ogromnym westchnieniem padła na krzesło, uderzając ręką po poręczy...
— Mój drogi bracie — chciej mnie posłuchać z uwagą.
Chorążyc złożył ręce jak do modlitwy, stanął i rzekł przestraszony:
— Oj! oj! coś to stlasnego! slucham...
— Znasz moje życie, poświęciłam je dla ciebie... zmarnowałam najpiękniejsze lata chcąc ci oszczędzić trudu...
Tu zaczęło jej się zbierać na łzy, a Chorążyc skłonny do płaczu, szlochał zasłaniając oczy.
— Ale cóż ja na to poladzę!
Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/295
Ta strona została uwierzytelniona.