Odprowadził go do pół pokoju, nachylił mu się do ucha:
— Seklet! panna Ulsula się zakochala! Plasnął w ręce, pisarz załamał dłonie. — Ją koniecznie tseba ozenić!
— Z kim?
— Z Holwatem...
Wpatrzył się w Pisarza, który nic nie mówił i słuchał.
— Wpadla do mnie, mówię tobie w sekleciku — jak salona! plac! zgzytanie zębów... smierć! stluchlalem! tseba ją ozenić...
— Chyba żeby za mąż poszła... poprawił Pisarz...
— To wsysko jedno! ozenić czy zamęzyć! wsysko jedno! — Ja ciebie plosę — zeby nie puscić Holwata, az będzie po halapie!
— Jak to po halapie?
— Wsysko jedno — ty lozumies — po zalęcynach! A tseba plędko! plędko... aby nie uciek... bo ona mówi ze umze... a ja nie mogę — co chcialem mówić, żeby ona umalla... Ona umze, ja umze i Ptasińskich niema...
— A niech Pan Bóg broni — zawołał Rotmistrz... Ależ pan byś się też mógł ożenić.
— Nie — nie... ja nie mogę!
— Czemu?
— Święty Pawel powiedzial... tak — święty
Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/299
Ta strona została uwierzytelniona.