Nazajutrz przybył niespodzianie Żagiel i trafił na pierwszego pana Pisarza który się nadzwyczajnie krzątał, poszeptali z sobą i poszli razem. Ruch we dworze był wielki, goście z sąsiedztwa sproszeni zjeżdżali się na obiad, pod pozorem jakiegoś anniwersarza. — Chorążyc wystroił się jak lalka porcelanowa w jasne barwy, przyjmował wszystkich, ściskał, rozczulał się i po domu oprowadzał — z ukosa spoglądał kiedy niekiedy na pisarza, a ze szczególną atencyą obchodził się ze Staszkiem Horwatem... Przed podaniem do stołu wyszła i panna Chorążanka bardzo wystrojona, w kanakach, koronkach i od jedwabiów... Sąsiadów już przed zupą nastrojono do dobrego humoru kilkakrotnemi kielichami pięćdziesięcioletniej litewskiej starki.
Pisarz pilnował Staszka, który dosyć miał słabą głowę, aby pił jak drudzy, naprzykrzał mu się nawet nieco, ale na swoim postawił. Żagiel którego zapoznano z Horwatem bliżej, także przylgnął do niego. Obiad był suty co się zowie i przeciągnął się długo, a gdy od stołu wstali ogromne baterye butelek czekały na gości w bocznej salce, którą Chorążyc nazywał histolycną dla tego że dwóch królów i jeden biskup wisieli na ścianach.
Staszek Horwat, który u stołu naglony
Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/301
Ta strona została uwierzytelniona.