Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/302

Ta strona została uwierzytelniona.

był niepomiernie aby do kielicha dotrzymał, zaraz po obiedzie ujęty przez Żagla, musiał pójść pić z innymi do historycznego salonu...
Tu mu na piękne dolano... a gdy już był w różowym humorze co się zowie, puszczono go swobodnie.
Spiskowym wszystko się jak najśliczniej składało, Staszek bowiem salwujący resztę rozumu znalazł się wychodząc przy Chorążance, z którą przy dobrym rezonie wdał się w czułą rozmowę. Serce czułe zmiękło mu jeszcze od wina, oczy panny Urszuli do reszty je pokonały...
Zostawiony prawie sam na sam, przechadzał się po pałacu, aż do gabinetu z alabastrową lampą w końcu znajdującego się doszedłszy ze swą towarzyszką. Tu przysiedli, a że się biedakowi nogi plątały, niezmiernie był rad tej stacyi. Więc na nowo poczęło się gołębie gruchanie, pół żartem, pół do prawdy...
— Żadnemu z was, moi panowie, mówiła panna Urszula, nigdy zawierzać nie można... Przysięgacie, obiecujecie, a potym fru! i uleciał ptaszek!
— Panno Chorążanko dobrodziejko! zawołał z zapałem starego węgrzyna Staszek — nie przeczę są ludzie płosi... ale są serca wierne... a miłość prawdziwa...