— A gdzież prawdziwa...? i poczym ją poznać? spytała Chorążanka.
— Po gwałtowności jej... Jedno wejrzenie ją zapala... O! pani!
— Tu się wstrzymał, a p. Urszula dodała cicho... — Mów pan...
— Kobiece serca są płoche... nasze...
— Kobiece serce raz się oddaje na wieki.
— A! pani! powtórzył Horwat — miłość prawdziwa...
Tu ujął ją za rączkę, był trochę pijany.
— Co za śliczna rączka! pocałował.
— Szczęśliwy co ją będzie posiadał... Rączka się nie usuwała... czułe jej spojrzenie towarzyszyło...
— O pani! nie mógł się jakoś zebrać na jaśniejsze wynurzenie swych uczuć. Gdybym śmiał...
— To co? spytała panna Chorążanka.
— Ale to być nie może...
— Dlaczego? cicho szepnęła panna Urszula..
— Ja się boję...
— To się pan nie bój... A gdybyś się nie lękał — to co?
— A! pani... to bym sięgnął po tę śliczną rączkę...
— Spróbuj pan... Jakże się to w takim razie postępuje... pokaż mi pan...
Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/303
Ta strona została uwierzytelniona.