Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/304

Ta strona została uwierzytelniona.

Staszek wciąż niby żartami, zerwał się z kanapy, przykląkł na jedno kolano i całując rączkę — zawołał:
— Królowo serca mego!
Nie miał czasu dokończyć gdy zaczajeni znać goście z bratem panny na czele, wpadli z kielichami do gabinetu. Chorążyc szedł przodem oblewając podłogę i wołał.
— Oświadczyl się! oświadczyl się! Vivat! państwo mlodzi. Vivant!
W tej chwili pocałował Staszka w głowę i z kielicha wino wylał mu za kołnierz... Chorążanka niby zawstydzona zrywała się i uciekać chciała, ale dokoła był tłum winszujących i zapijających. Horwat ani mógł ani umiał się wycofać. Znaleziono go na kolanach przed panną..... rzecz była tak oczywista iż się oświadczać musiał, iż nie pozostawało nic tylko zamienić pierścionki... Chorążanka niby zmuszona przez brata oddała z palca soliter, a że Horwat nie miał nic oprócz sygnetu z krwawnikiem, zdjęto mu herbowny klejnot który panna Urszula tymczasowo przyjęła...
Natychmiast zalać trzeba było winem niespodziane szczęście, Horwat z rozpaczą i szałem pił, i gdy się uczta owa skończyła, praw-