Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/305

Ta strona została uwierzytelniona.

da przyznać każe iż go Żagiel z pisarzem wziąwszy pod ręce zanieśli bardziej niż zaprowadzili do łóżka, położywszy na spoczynek, a dla bezpieczeństwa jeden z nich został na straży.
Noc miał narzeczony panny Urszuli niespokojną, dwa razy z garderoby przynoszono rumianek,.. ale nakoniec usnął snem głębokim i spokojnym i w zapomnieniu trosk żywota dotrwał do godziny dziesiątej rano. — Wszyscy we dworze już byli powstawali, gdy się przebudził; ale przetarłszy oczy nie pamiętał nic a nic, oprócz że wczoraj niepomiernie kieliszka nachylał.
Jeszcze z głową ciężką wydobywać się próbował z pościeli, gdy nadbiegł Chorążyc żałować go już jako szwagra w sposób bardzo czuły, ale nie mniej uprzykrzony.
— Selce, dusko... jak się tobie spalo? bo my wszyscy wcola... pohulali...
— Jakoś mnie głowa boli...
Nad łóżkiem stał też Żagiel i Pisarz. — Oba się śmieli.
Zaczęto bzdurzyć o tym i owym — ale Chorążycowi pilno było do rzeczy.
— Moja dusko, blacisku — bo ja ciebie już od dzisiejsego dnia blaciskiem nazywać będę. Kiedyż będzie wase wesele?