— Jakie wesele? zapytał odurzony Staszek.
Wszyscy się niezmiernie zgorszyli.
— Cóż pan żartuje czy co? zawołał Pisarz. Spojrz że pan na rękę — wszakżeś pan się zaręczył z Chorążanką... sto osób było świadkami...
Horwat popatrzał na palce — zobaczył pierścień, powoli z głębia pamięci dobyły się połamane dnia wczorajszego wspomnienia. — Stało się! — Przekonawszy się iż był zaręczonym, poddał się wyraźnej woli opatrzności i został u Ptasińskich dla dalszej narady o przyszłym weselu.
Żagiel który tylko przebudzenia czekał i ostatecznego na czczo utwierdzenia zaręczyn, poleciał na powrót do księżnej.
Tak się w sposób nader niespodziewany skończyła historya, której wcale zrazu inne rozwiązanie prorokować było można.
Gdy Żagiel przybył ułożono tak, aby znowu w czasie obiadu, niby niespodzianie nadjechał. Zrobiono mu miejsce, a księżna jakby o niczym nie wiedząc, spytała go głośno.
— Gdzieżeś to asindziej znowu bywał?
— Zabawiłem się trochę dłużej, odparł amanuensis, bo mnie tam u tych Ptasińskich zatrzymało... nie było sposobu się wyrwać...
Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/306
Ta strona została uwierzytelniona.