W czasie tego skróconego przez nas opowiadania Domcia czerwieniała, łzy się jej kręciły w oczach, usiłowała ukryć wzruszenie, ale szczęściem przytomni począwszy od księżnej przez grzeczność i delikatność udawali, że wcale na nią nie patrzą. Miała więc czas ochłonąć, przyjść do siebie, gniew wziął górę nad innemi uczuciami i gdy od stołu wstali, podała sama rękę mężowi. Nie sprzeciwiała się też wcale powrotowi zapowiedzianemu do domu...
Zbisław miał tyle mocy nad sobą iż ze zwycięstwa nie szukał chluby i skromnie się znalazł... Nazajutrz tylko sproszono sąsiedztwo całe do Żmurek i odbyło się dopiero weselisko co się zowie, na którym i księżna Jejmość i matka pani młodej i stryj i ksiądz proboszcz co ślub dawał, wszyscy byli, śmieli się i radowali pojednaniu nowożeńców.
Na pociechę też Zbisława dowiedział się tego samego dnia, iż panna Aniela zaręczoną została z wołyniakiem, który już od dawna próżno o nią konkurował...