dziny, zaproszeni jesteśmy i my i całe sąsiedztwo na rzadki obrząd...
— Cóż to takiego? spytałem...
— Złote wesele u starych Wierzchowskich...
— A no! dobrze, pojedziemy na złote wesele... Jakoż w istocie nazajutrz wybraliśmy się naprzód wprost do owego kościołka, gdzie, jakem się dowiedział później, pierwszy ów ślub przerwany przed laty dany był panu Zbisławowi i Domci... Mimo policyi, wojska i nadzoru trwożliwego Moskali, którzy dwudziestu ludzi zgromadzonych na zabawę obawiają się jakby dla państwa niebezpieczeństwem grożącego wypadku — zebrało się do kościoła prawie całe sąsiedztwo... bo złote wesele nie często się przytrafia...
Już nad wieczór ujrzeliśmy paradne powozy Wierzchowskich ciągnące od Żmurek, ludzie z bukietami, konie we wstążkach, a kompania niemała, bo dzieci, wnuków i prawnuków razem liczyło się do osób ośmdziesięciu... Gdy to zaczęło wysiadać było na
Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/313
Ta strona została uwierzytelniona.