Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

była... Więc choć serce lgło do niej, odłożyłem sprawę na dal... Podjechał tam Rotmistrz Bałaban potym i wziął ją sobie...
Ja dostawszy taką odprawę, zawziąłem się, po kilku dniach powiedziałem bratankowi, co się stało, pokazałem pierścień i zaprzęgaj do domu... Nie powiem, żeby mi Anieli nie było żal — tęskniłem aż sam sobiem się dziwił, brało mi się na płacz i na złość, a com szklanic natłukł i stołków narozbijał — nie policzę — ale znowu miłosierdzia, jak winowajca, za taką fatałaszkę prosić[1] nie mogłem... pojechałem...

Aż tu, ledwie tydzień upłynął[1] śle mi bratanek umyślnego z listem na połarkuszu że Strukczaszy przyjeżdżał doń z wymówkami za postępowanie moje, że on mnie ze słowa nie zwalnia... że mu córka schnie itd... Odpisałem ni to ni owo, wielkich sobie z tego rzeczy nie robiąc — myślę sobie, a chcecie wy mnie, to się choć podrożę z sobą. Tymczasem mi i owa miłość przysychać zaczęła i o pannie Anieli trochę się zapomniało, choć znowu były takie chwile, żem się rwał jechać, ale duma nie puszczała... Strukczaszy odezwał się drugim listem wprost do mnie, odpisałem, składając się tym, że mi dano odprawę. Na trzeci list już w pasyi nic nie odpowiedziałem. Tymcza-

  1. 1,0 1,1 Przypis własny Wikiźródeł Strona uszkodzona. Uzupełniono na podstawie Wybór pism J. I. Kraszewskiego. Wydanie Jubileuszowe. Warszawa 1879. Tom XV, str. 43.