przyjaciele na zwiady rozjechali, gdy mnie tu to nowe nieszczęście spotkało.
— I cóż myślisz?
— A no naprzód muszę o butach myśleć, rozśmiał się Zbisław, potym zobaczymy...
Tu się rozmowa przerwała; dano bowiem znać księżnie, iż pokój gotowy, kamerdyner, hajduk, dwie służące i dwóch dworzan przyszli przeprowadzać do mieszkania, które wcale nie było podobne do tego, czym było przed chwilą. Znalazły się sprzęty, poobrywano ławy dywanami, stół zasłano makatą, izba woniała kadzidłem.
Zbisław przeprowadziwszy do progu swą opiekunkę dawną, rękę jej ucałował i chciał się cofnąć — ale został uprzejmie zaproszony na wieczerzę podróżną... Wahał się jeszcze, czy mu się godziło przyjąć samemu książęce przysmaki gdy drużyna była o głodzie i wódce, a księżnie znowu tak licznej kompanii narzucać nie było podobna, gdy Podkanclerzyna się uśmiechnęła.
— Przyjdź no, przyjdź ozwała się klepiąc go po ramieniu, nie ceremoniuj się, twoim przyjaciołom poszle się pieczeń zimna, a może tam jeszcze co dodatku, więc ich na sumieniu mieć nie będziesz...
Tak pocieszony Zbisław odszedł do swoich
Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.