rzutności wszelakiej, mienia, czasu, zdrowia i dobrej sławy, był jednym z najdziwaczniejszych skępców, jakich można było spotkać na obszarze rzeczypospolitej.
Dorobił się zapobiegliwością i oszczędnością niesłychaną wcale pięknej fortuny, ale ludzie mówili, że niedostatkiem wygód i nudziarstwem swym żonę wpędził do grobu a pono i dwoje dzieci. Został mu jedynakiem ów Zbisio ukochany, dla którego, mimo przywiązania, nie bardzo się na wychowanie wysilił. Przyjął był zrazu bakałarza, wędrownego klechę, który z wódką się pono lepiej znał niż z łaciną, aby chłopca rudymentów uczył; potym gdy tego nie stało, gdyż trzymać dla nałogu nie było podobna — chłopak się wałęsał bąki zbijając, niby do plebana uczęszczał na lekcye, ale z nich nie wiele też było pociechy. Oddano go do szkół, ale jak najoszczędniej, ordynarya i półtora sta złotych koprowiną wypłacanych, starczyły. Tu Zbiś poczuwszy w sobie szlachecką krew, więcej szalał niż się uczył. Koniec końców tak nabroił że go wygnano. Chłopak już był pod wąsem — co tu było począć z nim, ojciec wedle starych tradycyi, nawykły trzymać się pańskiej klamki, wierzący w skuteczność wychowania po wielkich dworach, nie mając
Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.