Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

sione summy, obligi, rewersa itp., które żydzi rozkupili chętnie i kasa została znowu zaopatrzoną. Zbiś jeździł, bił się, swawolił, końmi frymarczył, panny zwodził, po miasteczkach burdy wyprawiał, a wkrótce on i jego banda stały się sławnemi w okolicy. Na chwilę nawet naśladując Albeńską, przyjaciele Zbisia poszyli sobie przyjacielskie mundury niebieskie z zielonym, podszewka karmazynowa... ale te gdy się podarły... drugich już nikt nie sprawił. Zbiś był postrachem okolicznej uboższej szlachty, do której dworków uczęszczać lubił bez ceremonii, a rzadko się gdzie po libacyach bez ekscessu obeszło. W jednym to z tych wypadków dostał to znakomite cięcie przez łeb — o którym owa szrama świadczyła. Innych pomniejszych w pojedynkach otrzymanych, policzyć by było trudno.


W tych czasach przytłumionego już w Polsce życia politycznego, zwichnionego bytu wewnętrznego, potwornych stosunków, które szlachcie odjęły dawną jej rolę i zatrudnienia, cała żywotność i siła jej, rzuciła się na różne tego rodzaju ekscessy, oryginalności, wybryki próżniacze... Starosta Kaniowski, Gozdzki i inni mnogich mieli naśladowców. — Życie przyjemnie płynęło na awanturach długo