bezkarnych, a człowiek od nich pewnego nabierał blasku.
Na takiego Szaławiłę wykształcił się Zbiś Wierzchowski, i już zadłużony, zrujnowany dyszał niemal ostatkami, gdy mu się trafiło bogate owe ożenienie... wyfrymarczone u stryja.
Na Wierzchówce też znać było i rządy i sposób życia jej dziedzica — i przeszłość niezatartą po ojcu...
Majątek był piękny, ale dwór stary i opuszczony; dopiero za młodego pana dobudowano mu fantastyczne skrzydło z kolumnami, które że były tylko tynkowane a często do nich z pistoletów strzelano, w znacznej części ze zwierzchniej powłoki poopadały. — Z gruntu nowe i wspaniałe stajnie żółto z białym pomalowane świeżej wyglądały i pokaźniej od samego dworu.
Zresztą największą ozdobą miejsca były stare lipy, grusze, które zielonością osłaniały nieład, jaki tu panował. Była chwila, w której Zbiś myślał sobie dwór nowy murować; założono nań fundamenta, podprowadzono ściany na parę łokci, ale cegły zabrakło, pieniędzy nie było, fantazya w inną stronę pierzchnęła i w tej nowej ruinie gnieździły się psy myśliwskie a wszelkiego rodzaju śmiecia i plugastwo. Dwór Szaławiły był liczny ale do-
Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.