Co asindziej tu robisz? hę? Już jesteś? już mi na pięty nastajesz? jużeś dogonil? Gdzie ja, tam i wy — jak cień! a to skaranie boże...
Stopy pana Chorążego całuję, do nóżek upadam! Cóżem winien, że się spotykamy! Miły Boże! Jak pan szczerych przyjaciół ocenić nie umiesz, a ja pański animusz admiruję.
Animusz, jak animusz, ale ty moję Wulkę admirujesz i chciałbyś mi ją wyrwać, wypieniaczyć... a bojąc się, bym komu nie sprzedał, jak cień mnie ścigasz...
Ja! ja! panie Chorąży! klnę się...
Nie klnij się, do stu basałyków, a w oczy mi nie leź.
A co będzie?
Będę tu siedział i jadł.
A waj! Rób Jegomość jak lepiéj — ale jak z tego będzie wantura, albo, chowaj Boże, krew pociecze... ja ręce umywam...
A że będzie wantura... to jest pewne... Jegomość Księcia nie lubi, Książę Jegomości nie kocha, Jegomość nie ustąpi, on nie pójdzie... a co po tego?
Mnie się tak podoba... do stu basałyków...
Won jest dobry ale impetyk... Czasem jak anioł, a czasem gorszy od samego dyabła...
A ja gorszy od stu dyabłów!...