Strona:PL Kraszewski - Wybór Pism Tom VII.djvu/377

Ta strona została przepisana.
CHORĄŻY.

Piękny, niema co mówić! (Do Basi) Idź waćpanna na górę! idź! proszę! niéma tu co robić dla acanny!

(Basia błagająco spogląda na Szczukę i wysuwa się).
SZCZUKA.

Poprzedzam Księcia Wojewodę, jako pełniący obowiązki koniuszego.

CHORĄŻY.

To nie przy psiarni jegomość! proszę!

SZCZUKA.

Panie Chorąży...

CHORĄŻY.

Winszuję! jest przecie koronny, musi być i Radziwiłłowski koniuszy. Winszuję.

SZCZUKA.

Poprzedzam Księcia... tylko co go nie widać.

CHORĄŻY.

Chciałbym, żeby go było widać ciekawym...

SZCZUKA.

Książę lubi być sam na popasach.

CHORĄŻY.

I ja lubię być sam na popasach... a jednak śmierdzącego Dyplowicza znoszę.

(pokazuje nań ręką).
DYPLOWICZ (z kąta).

Panie Chorąży... stopki całuję.

SZCZUKA.

Pan Chorąży tu już dawno popasa?

CHORĄŻY.

A wy tu długo popasać myślicie?

(je ciągle z misy).
SZCZUKA.

Jak pan nie łaskaw na mnie! czym zasłużył?

CHORĄŻY.

A wam na co moja łaska, wszak macie łaskę księcia. Na dwóch łaskach, jak na dwóch stołkach, siedzieć nie dobrze.

SZCZUKA.

Cóżem ja zawinił?