Strona:PL Kraszewski - Wybór Pism Tom VII.djvu/381

Ta strona została przepisana.
KSIAŻĘ (do Wołodkowicza).

Co ty myślisz, Wołodkowicz, czy by go kazać za drzwi wyrzucić, panie kochanku?

WOŁODKOWICZ.

Ja sądzę, że on i sam wyjdzie.

KSIĄŻĘ (półgłosem).

Gdzie tam, ja jego ze słuchu znam, panie kochanku! To ten waryat z Siennej Wulki... On ma ząb do mnie, a ja do niego... bośmy sobie psy gończe łapali i wieszali. Patrzajże, Wołodkowicz, ledwiem nogą na nieświeską ziemię stąpił, zwierzyna, panie kochanku, jest! A ja panie kochanku, od tego ostatniego wypadku, gdy księcia Murzynów w Tunis rozpłatałem jak szczupaka na dwoje, nie mam najmniejszej ochoty do takiego polowania. Tak mnie czarną krwią obryzgał, żem się odmyć nie mógł... (myśli) Gdyby go kazać upiec dla was na pieczyste?.. Za chudy, panie kochanku, wy do tuczonych przy wykli...

WOŁODKOWICZ.

Same kości, mości Książę — my go nie będziemy jedli.

KSIĄŻĘ.

To dla psów, panie kochanku.

WOŁODKOWICZ.

Niegłodne. No i mogłyby nosacizny dostać, bo on ma muchy w nosie.

(W ciągu téj rozmowy półgłosem, Chorąży zajada z talerza nie oglądając się).
KSIĄŻĘ.

Ależ, panie kochanku, ja sam ustąpić nie mogę — to się tak nie skończy. Sprobuję — panie kochanku — łagodnie.

(zbliża się zwolna i opiera na stole).

Co tam, panie kochanku, słychać w dobrach Kniazia?

CHORĄŻY.

A co? lepiej niż w Nieświeżu — Księcia Radziwiłła kradną, a mnie nie, bo u mnie niéma co kraść i obrazy bożéj niéma.

KSIĄŻĘ (do Wołodkowicza cicho).

Ściął mnie, panie kochanku. (Do Chorążego) Asindziej, panie kochanku dawno już w tych stronach?...

CHORĄŻY.

Nie tak bardzo.