Asindziej, panie kochanku, probujesz mojéj cierpliwości, ale już jéj mało co jest.
Zdaje mi się, iż Książę żartujesz sobie z siebie albo ze mnie. No z siebie Księciu wolno, ale ja uprzedzam, że żartów nie lubię.
Co tu z nim robić, panie kochanku?
Dać mu tam pokój.
Nie mogę, panie kochanku — daj ty kurze grzędę... nie mogę.
(zbliża się z ręką na szabli) Słyszysz asindziéj — fora ze dwora! albo... panie kochanku...
Słyszysz, Radziwiłł, w karczmie każdy pan. (Uderza po szabli). Jeśli ci się zachciało bigosu...
Toć i ja mam siekacza, panie kochanku.
A no to się sprobujemy, byle gra równa była... bo jużcić we stu na jednego to rozbójnicza rzecz, nie Radziwiłłowska.
Panie kochanku, tego już nadto.
Ja też sądzę tak!
Tnie mnie i tnie... a asanowie mnie nie sukursujecie, panie kochanku... Co z nim robić?
Ale splunąć i porzucić... (Na stronie do Chorążego) Jedź waszmość, bo się zgubisz...
Jak się zgubię, wacpan mnie szukać nie będziesz...