Strona:PL Kraszewski - Wybór Pism Tom VII.djvu/390

Ta strona została przepisana.

Proszę się go, i nie, i nie. A potém żyd to weźmie, albo lada kto...

KSIĄŻĘ.

A to, panie kochanku, wam się chce wziąć?

DYPLOWICZ (wzdycha).

Cóż, kiedy nie mogę... Ja myślałem, że W. Ks. Mość mi dopomożesz... Co to Księciu znaczy, zajechać, szlachcica wypędzić, a potém mnie oddać.

KSIĄŻĘ.

Toćbym, panie kochanku, zajechawszy musiał basarunek zapłacić!

(śmieje się).
DYPLOWICZ.

A co księciu, takiemu magnatowi, szkodzi zapłacić?... I ot, jabym miał Wulkę, Chorąży pieniądze, a książę pan satysfakcyę...

KSIĄŻĘ.

Asindziej, panie kochanku, doskonały jesteś do rady... cha! cha!...

DYPLOWICZ (ręce zacierając).

A żeby jeszcze staremu dać na kobiercu pięćdziesiąt...

KSIĄŻĘ.

Słuchaj, panie kochanku... niebezpieczna gra! mówisz o bizunach... tu niéma komu dać, a jak mnie rozłakomisz... to ci każę wsypać panie kochanku.

DYPLOWICZ (cicho).

Po czemu jeden? Mości Książę.

KSIĄŻĘ (śmiejąc się).

Ten mnie bawi, panie kochanku! ten mnie bawi! Co za szkoda, że pieniędzy nie mam!

DYPLOWICZ (kłaniając się).

Ja pokredytuję...

KSIĄŻĘ.

Jeszczem, panie kochanku, takiego kpa w życiu nie widział! cha! cha!

(po chwili).

Słuchajno Dyplowicz, czy ty kiedy o moich podróżach i peregrynacyach słyszałeś? Tak mi się podobasz, że ci gotów jestem cokolwiek opowiedzieć.

DYPLOWICZ.

Nazbyt byłbym szczęśliwym i uhonorowanym, Mości Książę.