Strona:PL Kraszewski - Wybór Pism Tom VII.djvu/392

Ta strona została przepisana.

bione z oczu ostrowidzowych, że przez nie widzą pchły na księżycu. Widziała mnie tedy przez perspektywę, gdym po ogrodzie chodził... i odtąd patrzała a patrzała, a że ręce ją bolały od trzymania perspektywy, służące ją ciągle podtrzymywały. List był z formalném oświadczeniem.

DYPLOWICZ.

O to panie historya! a!

KSIĄŻĘ.

Poskrobałem się po łysinie, której wówczas jeszcze, panie kochanku, nie miałem... Co tu robić? niéma rady, trzeba jechać, kulbacz Strzyżyuszkę...

SZCZUKA (ogląda się i wzdycha).
KSIĄŻĘ (do Szczuki).

Szczuka nie uważa a ja cię będę egzaminu z tego słuchał! Kulbaczą tedy Strzyżyuszkę... ty, kochany Wołodkowicz, znałeś tę klacz cudowną, lepsza od kobyłki Mahometa. Bywało, panie, skoczy... dwa susy ze Słonima do Lidy, z Lidy do Wilna dwa susy, panie kochanku. Wziąłem z sobą nieboszczyka Parcewicza z tyłu w troki, żeby było komu buty wyczyścić... i w imię boże, na noc do Smorgon... Drugiego dnia byliśmy nad Baltykiem, stąd okręt angielski zawiózł mnie, mijając Maderę i Madagaskar, do Egiptu...

WOŁODKOWICZ.

M. Książę, ależ gieografia...

KSIĄŻĘ.

Tylko mi daj pokój z gieografią. Gieografia jest dla studentów, ludzie dojrzali kpią z niéj, panie kochanku... Trzeciego dnia wysiedliśmy na tej wyspie egipskiéj w państwie Aldebarana... a już byłem zawiadomiony, panie kochanku, że tam przystęp niełatwy. Ojciec miał ją na oku, bo była nieco płocha... Stało na straży trzynastu krokodylów, oswojonych i wyuczonych jak moje niedźwiedzie. Chodziły wszystkie na dwóch łapach, szarfy, u boku pistolety angielskie, panie kochanku, szpady, kapelusze stosowane i zegarki u pasa, żeby zawsze wiedziały godzinę; dawano im, panie kochanku, trzy razy na dzień po jednym tłustym bernardynie, panie kochanku (ogląda się). Oj! Chwała Bogu, że Katembrynka niéma... Cóżem chciał mówić? (do Szczuki) Co ty tam patrzysz ciągle na bramę, słuchaj!

DYPLOWICZ.

A! taka piękna historya, jak żyję nie podobnego nie słyszałem...