Strona:PL Kraszewski - Wybór Pism Tom VII.djvu/408

Ta strona została przepisana.
SZCZUKA.

I powiedzieć każe, iż gdy do Nieświeża nie łaska, to on sam do Wulki zjedzie na zrazy.

CHORĄŻY.

He? on tu? do mnie? Kpisz asindziéj, czy drogi pytasz? on do mnie?

SZCZUKA.

Nie śmiałbym w tak poważnéj materyi żartów stroić. Książę mi sam własnemi powiedział usty: Jedź tam, panie Szczuka, przodem i czekaj na mnie w Wulce. Nie chciał on do mnie się na barszcz pofatygować, to ja do niego przyjadę na zrazy.

CHORĄŻY.

Cha! cha! Czy nie dowiedział się czasem, co na mojéj szabli stoi napisano? (zdejmuje ze ściany, wydobywa z pochwy i czyta pokazując).

Sam tu starce, sam tu smyki,
Proszę, proszę na zraziki!

To mu się znać tych przypiekanych zrazików zachciało!

(chowa szablę i rzuca).
SZCZUKA.

Spodziewam się, że w Siennéj Wulce i inne się dla dostojnego gościa znajdą.

CHORĄŻY.

Będzie ze mną jadł to, co ja jem, bo ja nikomu nie daję nic innego, choćby Król Jegomość przyjechał... anim kogo głodnym odprawił, choćby żebraka. Kiedyż to ta łaska pańska ma nastąpić?

SZCZUKA.

Dziś zaraz... za godzinę tu być może.

CHORĄŻY (zwraca się ku alkierzowi — Basia się chowa).

Hej! panno Barbaro! słyszysz asanna? Nie udawaj, żeś niesłuchała! Książę Wojewoda na zrazy jedzie... Każże mu misę przygotować, a słono, a pieprzno, cebuli i majeranku dosadzić, aby Księciu Jegomości smakowało.

BASIA (we drzwiach).

Książę! tu! u nas! a czémże my go przyjąć potrafimy? Chleb czerstwy! Mięsa mało... Ojcze kochany... Książę pewnie téż sam nie przyjedzie... nie będziemy mieli co dać... Fan Szczuka grzeczny, powie, że nas nie zastał... a my z domu uchodźmy... jedźmy... uciekajmy!...