Strona:PL Kraszewski - Wybór Pism Tom VII.djvu/413

Ta strona została przepisana.
CHORĄŻY.

Borowina, piaski, błoto... może być!. może!.. No — ale mnie to wszystko drogie, bo to święta ojcowizna! Milcz ino, a słuchaj. Zaprosiłem Radziwiłła do siebie, wziął mnie za słowo, za pół godziny zjedzie tu z całym dworem, może w jakie trzysta koni.

DYPLOWICZ.

Jezu Nazareński! Radziwiłł tu! tu — on! Książę Wojewoda!

CHORĄŻY.

Co dziwnego? Nie pierwszyzna Koryatowiczom Radziwiłłów przyjmować alem ja, panie sąsiedzie — goły... śpichrze, piwnice, spiżarnie puste. Tyś sknera i dusigrosz, u ciebie wszystkiego pełno, bo ty wszystkiém handlujesz. Mów więc a prędko, czy mi sprzedasz owies, siano, wino, piwo, miód, chleb... i co u ciebie jest, a czego mnie potrzeba?...

DYPLOWICZ (kręcąc się).

Oho! To może więcéj byłoby warto, niż cała Wulka wasza! Piaski takie...

CHORĄŻY.

Cóż Wulka warta?

DYPLOWICZ.

Borowina... grunta jałowe... błoto... na pagórkach paproć rośnie. Ale że to o miedzę i że ja chcę kochanemu sąsiadowi w tej okazyi wygodzić, choćby z własną szkodą — Bóg widzi! Kiedy pan Chorąży jesteś w takiem położeniu — muszę cóż robić! muszę się poświęcić! za Wulkę dwa tysiące dukatów. Tysiąc na niéj jest zapisane do Słuckiéj fary, no — a tysiąc... niby...

CHORĄŻY.

Mówisz więc tysiąc? Ja nie mam czasu się targować. Pal cię dyabli — Dyplowicz rób umowę lub ruszaj do kroć basałyków... Oto moje ostatnie słowo. Nie wiem, co moja Wulka warta i co warte twoje stęchlizny. Dasz mi siana, owsa, chleba, mięsa, wna, miodu, wszystkiego, czego te ciury Radziwiłłowskie zapragną — ale — w bród! Niech Kureewicza znają! Nie żałując! Owies im na środku dziedzińca w kupę zsypać, beczki wytoczyć... wołu całego upiec... dwa... Musi być wszystko, czego dusza zażąda... Ja honor mój ratuję...

DYPLOWICZ.

Jabym chciał służyć Chorążemu — ale to z temi ludźmi! jak oni...

CHORĄŻY (spoglądając na zegar gwałtownie).

Zgoda, czy nie?