Strona:PL Kraszewski - Wybór Pism Tom VII.djvu/417

Ta strona została przepisana.

dodawać!... Idź pan... żegnam go... żegnam... (podaje mu rękę, którą Szczuka całuje.) Bądź zdrów! bądź zdrów na zawsze!...

SZCZUKA.

Nie! stokroć nie! do widzenia, dziś, jutro... wszędzie i zawsze...

(Wychodzi Basia pada na krzesło i zakrywa sobie oczy).


SCENA VIII.
BASIA. — DYPLOWICZ.

DYPLOWICZ (wsuwając się).

Za pozwoleniem czcigodnéj panny Chorążanki, słóweczko malusieczkie, jedno zapytańko...

BASIA (zrywając się).

A! dajże mi waćpan pokój!

(Wchodzi do alkierza i drzwi za sobą zatrzaska).
DYPLOWICZ.

Otóż to oni tak się ze swym zbawcą i dobrodziejem obchodzą! Czarna ludzka niewdzięczność! (ogląda się i zaciera ręce.) Ale mi się nie szpetnie udało! Pan Bóg mi zesłał tego Radziwiłła. Choć ściśle biorąc, nie jestem obowiązany dać świecy na ołtarz... ale, niech już i w tém będzie moja strata, dam! dam świecę... To przecież interes! (myśli.) Skąd on wiedział, że stęchlizna? Prawda! owies zatęchły, ale konie się na tém nie poznają. Wino wodą podleje... trochę. Piwo kwaskowate, ale chłodzące... Interes nie bez kłopotu, ale zawsze dobry... Przecie raz sąsiada się pozbędę i dworek ten sobie zajmę... (patrzy po izbie.) Nie zły dworek... Cale nie zły dworek!