Strona:PL Kraszewski - Wybór Pism Tom VII.djvu/419

Ta strona została przepisana.
DYPLOWICZ.

A! oddał... ale to piaski... piachy!

KSIĄŻĘ.

Proszę! panie kochanku! I ty taki poczciwy byłeś, żeś wziął?

DYPLOWICZ.

Przez miłość bliźniego! bo to borowina, błoto i nieużytki...

KSIĄŻĘ.

Wziąłeś, panie kochanku?

DYPLOWICZ.

Wziąłem, Mości Książę.

KSIĄŻĘ (po chwili namysłu).

Toś kiep, panie kochanku.

DYPLOWICZ.

Wolne żarty! dlaczego, Mości Książę?

KSIĄŻĘ.

Boś jemu dogodził, a mnie skrzywdziłeś, panie kochanku.

DYPLOWICZ (przestraszony).

Ja! Księcia Jego Mości?...

KSIĄŻĘ.

Tak! tak, panie kochanku! Skrzywdziłeś mnie... obraziłeś... Ja ciebie z bebechami w kaszy zjem, ty nicponiu, panie kochanku!

DYPLOWICZ.

O Jezu miły! ale cóżem zawinił?

KSIĄŻĘ.

Jakto? ty tego nie rozumiesz, panie kochanku? To ci piątej klepki braknie... Jakżeś ty tego nie pojął, że ja właśnie na to kroiłem, tego pragnąłem, ażeby się ten dumny szerepetka wstydził... A ty mi jego wstyd, całą moję satysfakcyę z rąk wydzierasz... panie kochanku, trutniu jakiś... Ja się na tobie mścić będę, póki życia.

DYPLOWICZ (pada na kolana i bije się w piersi).

Mości Książę! miłosierdzia, litości! rozkaz, mów, co mam czynić? Niech i jego z Wulką dyabli wezmą.

KSIĄŻĘ.

Co masz czynić, panie kochanku... Co? Czyż nie rozumiesz, tępa głowo! idź, co najprędzéj! nim mój dwór nadciągnie, zabieraj nazad wszystko z dziedzińca do domu, Powiedz, żeś się oszukał, że umowę zrywasz, że nie chcesz...