Strona:PL Kraszewski - Wybór Pism Tom VII.djvu/426

Ta strona została przepisana.
KSIĄŻĘ.

Widzisz, panie kochanku, jak nie mogę siłą, to wezmę sercem...

(Ściskają się, podrzuca czapkę do góry. Z dziedzińca słychać okrzyki i wystrzały moździerzów, wpada Dyplowicz przerażony).

A teraz, panie kochanku, chodźmy zjeść Dyplowicza, bo trzeba, żeby ktoś za nasze grzechy odpokutował!

GŁOSY (za sceną).

Vivat!

KONIEC.