Strona:PL Kraszewski - Wybór Pism Tom VIII.djvu/13

Ta strona została skorygowana.

i handlowych stosunkach. Za powrotem napisał i ogłosił trzytomowe „Wspomnienia Odessy, Jedyssanu i Budżaku“ (Wilno, 1845—46). Określając na początku książki charakter swéj pracy, widocznie pod wpływem podróżników francuskich, przeciwstawił dawniejszy sposób opisywania zwiedzanych okolic nowszemu. Bardzo słusznie zauważył, że „dawne opisy wędrówek były to tylko sprawozdania z kraju, miejsc, dziejów, ale wyjątkowo malowały człowieka, co je pisał“, gdy w nowszych czasach, w opisach takich musi się wyraźnie uwydatnić osobistość pisarza. Nie myśli rozstrzygać, czy to lepiéj czy gorzéj, nie chce jednak „ze swego wieku, czasu i obyczajów jego wystąpić“. Zastrzega się tylko, iż nie myśli wcale zbywać zadania swego powierzchownie, lecz pragnie je wykonać sumiennie. „Aż nadto podróżnych — powiada — powierzchownie oglądając wszystko, wyręcza się humorem z obowiązku pracy; my choć trochę pracą chcemy zastąpić łatwą humorystykę dzisiejszych turystów i przetykamy jedno drugiém“. Co prawda, tego przetykania opisów, nieraz bardzo szczegółowych, zwłaszcza pod względem historycznym, a co do Odesy pod względem handlowym, humorystyką jest bardzo niewiele. Wydaje się nawet, jakoby autor opisywał tę podróż nie z wielkiém zamiłowaniem, chciał tylko jako-tako zużytkować notatki, które w ciągu wycieczki swéj porobił. Dane historyczne i statystyczne podaje wogóle sucho i jedynie w opowiadaniu o pobycie Karola XII w Benderze, według Woltera, ożywia się i rzecz dramatyzuje. Nad morzem unosi się entuzyastycznie, ale opisuje widoki jego krótko, tak jak wogólności prawie wszystkie krajobrazy. Całość nie pozostawia po sobie tego ożywczego, pełnego rozmaitości wrażenia, jakie budzą „Wspomnienia Polesia“; wyróżniająco się pięknych lub charakterystycznych ustępów prawie tu niéma; natomiast powtarzań sporo i to rażących, a styl wielce jest zaniedbany. Z artystyczno-towarzyskich uwag warto wspomniéć przejęte niewątpliwie od krytyków francuskich a do dziś dnia jeszcze powtarzane zdanie o brzydocie ubioru spółczesnego (surdut, frak, kamizelka). Ciągle o tém wzmiankując, Kraszewski ubolewa, że stroje narodowe idą w poniewierkę.

Swobodniejszym jest Kraszewski zawsze na gruncie swojskim. Gdy mu więc przyszło w r. 1847 odbyć znowuż dla zdrowia wycieczkę do Druskienik, dał bardzo żywy opis i miejscowości saméj i ludzi, szukających w niéj po części polepszenia zdrowia, a więcéj jeszcze zabawy. „Istotną zaletę dziełka — powiada p. Bądzkiewicz w ocenie tego utworu [1] — stanowi obraz tego ogniska

  1. Zob. „Książkę Jubileuszową“ na cześć Kraszewskiego wydaną w Warszawie r. 1880, str. 425.