Strona:PL Kraszewski - Wybór Pism Tom VIII.djvu/18

Ta strona została skorygowana.

Co więcéj, zapał dla sztuki tłumił w nim konwencyonalne pojęcia o moralności i kazał mu się oburzać na rząd Burbonów, co skutkiem obawy zgorszenia odarte i nagie resztki murów w Pompei tak „wykastygował”, iż cały swój charakter straciły. „Pozalepiano godła — woła on — pozamykano sklepy, obrazy, pościerano napisy, słowem uczyniono z miasta, którego patronką była Venus pompejana, miejscem skruchy i rozmyślania. Przerobiono ten świat starożytny ad usum delphini, zgwałcono prawdę historyczną ze zbytniego ferworu pobożnego; a ostatecznie odjęto chrześcijaństwu jego cechę, nadając nieprawnie pogańskiemu światu. Wspomniałem już o tém, powtarzam raz jeszcze, bo mi oburzenie zapomniéć nie daje o tém barbarzyństwie. Zepsucie nie przychodzi od wszetecznych obrazów z wizerunków, ale z obyczajów i wychowania; dla ludzi czystych wszystko czyste, dla złych niéma nic świętego“.
Jak Włochy wpłynęły na udoskonalenie, rozszerzenie i pogłębienie poglądów estetycznych Kraszewskiego, równocześnie prostując jego wyobrażenia o materyalistycznym jakoby wyłącznie kierunku cywilizacyi, tak Paryż, oszołomiwszy zrazu swym gwarem i życiem gorączkowém, przedstawiwszy się zzewnątrz, na widowiskach, ze strony najwstrętniejszéj pod względem moralnym, w końcu, dzięki rozmowom prowadzonym z młodym przyjacielem Stefanem, który w dłuższym pobycie miał sposobność poznać gruntowniéj życie olbrzymiego miasta, dał się mu widziéć korzystniéj, niż sobie przed podróżą wyobrażał. Ostrożnie wprawdzie bardzo, głównie przez usta Stefana, objaśnia on przyczyny zepsucia obyczajowego, a potępiając stan średni, podnosi zalety ludu, zwłaszcza robotników i warstw najwyższych. „Szlachta — powiada Stefan — przeszedłszy przez ognistą próbę rewolucyi, mając tradycye i poczucie godności, zwłaszcza wiejska szlachta, wiele szlacheckiego i szlachetnego zachowała. Średnie klasy, bez gruntownego oświecenia, bez wiary, bez uczuć wznioślejszych, może najwięcéj są zepsute, a dziś najczynniejsze. Ta targowica, którą widzicie, jest placem popisu i sprawą klasy średniéj. W niéj niéma co szukać myśli i czucia sięgającego po-za chleb powszedni... Natomiast, przy nieuctwie, przy częstém zwichnięciu pojęć u ludu, w robotnikach znajdziecie jakąś aspiracyę szlachetną, jakąś wiarę choćby w mrzonki, coś, co poza interesa materyalne sięga. Mnie się téż zdaje, że w takim ścisku milionowéj ludności ani się dziwić trzeba zepsuciu, chciwości, żądzy używania. Tu największa nędza ociera się o najzuchwalszy zbytek, który jéj rzuca w oczy pokusę. Cóż dziwnego, że człowiek, widzący tego, co wczora chodził odarty, a dziś jeździ wytwornym ekwipażem, — który wié, że wszystko dał pieniądz,