Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/10

Ta strona została skorygowana.
IX
WSTĘP.

pismem „Le Correspondant“, pomieszczając w redagowanym natenczas przez siebie „Omnibusie“ (z. VI, 19—22) streszczenie zaczerpniętego stamtąd artykułu ostrzegającego, aby rozprawy na soborze nie zostały powstrzymane lub uniesieniem stłumione; niepodobna bowiem przypuszczać (pisano tu), iżby zgromadzenie prawdziwie ekumeniczne tak być miało od Ducha św. opuszczone, ażeby dobrowolnie wyrzekło się władzy swéj na korzyść innéj; dogmat nieomylności papieża, w oczach nieprzyjaciół kościoła, podniósłby téż do dogmatu pretensye papiestwa do monarchii powszechnéj i pociągnąłby za sobą niechybnie zupełny rozbrat między katolicyzmem a społecznością nową; wyrażano wreszcie nadzieję, że na soborze „nie spotkamy się z plebiscytem zawartym w tak lub nie, na jaki ludowi niememu i oślepionemu głosować każą.“ A gdy na soborze przemogła tendencya przeciwna, ubolewał nad tém w „Tygodniu“ i pomieszczał tu głośne w swoim czasie listy soborowe, pisane wytworném i malowniczém piórem Władysława Kulczyckiego. Tych wystąpień nigdy mu nie zapomniała partya ultramontańska.

Ultramontanom lubił przeciwstawić Kraszewski dawniejsze duchowieństwo. „Katolicyzm nasz — według niego — nigdy tym oślepłym niewolniczych form katolicyzmem nie był, jaki inne zupełnie stosunki wyrobiły na Zachodzie. Do takiego obcego nam ultrakatolicyzmu uciekli się, przetwarzając go na swój sposób, u nas wszyscy ludzie legalni. Jestto dziś więcéj polityczny przytułek, przylgły do religijnéj ściany, niż głębokie jakieś przekonanie“ [1]. „Wedle pojęć naszych starych, kapłaństwo było nadewszystko powołaniem miłosierdzia i miłości, władzą rozgrzeszającą i pocieszającą, szafarstwem balsamu dla Samarytanów tego świata... Ks. Otto de Bello pojmował je zupełnie inaczéj, jako straż księgi prawa, jako czuwanie nad tém, aby o niém nie zapominano, jako dzierżenie miecza i chłosty... Nie trafiło się nigdy, aby przy całéj swéj nauce i gorliwości ks. kanonik kogo nawrócił, ale wymieniano osoby, co surowością jego zrażone, odepchnięte, poszły się zrozpaczone błąkać na bezdroża. Nie był to zły człowiek, owszem litościwy i miłosierny, w spełnianiu obowiązków posuwający się do ofiar największych; lecz w tém, co czynił, nie było tego, czego żądał apostoł — miłości... Było-to chodzące prawo, nielitościwe, niedające się rozbroić, zimne i wszelkiemu uczuciu, słabości, zapomnieniu się nieprzyjazne. Nie niósł z sobą przebaczenia i pociechy, ale groźbę, postrach i wyroki żelazne“ [2].

  1. „Hybrydy“ 67, str. 200.
  2. „Ada“, 2-e wyd. I, 28.9.