Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/105

Ta strona została skorygowana.
84
J. I. KRASZEWSKI.

poniżenie? O! ta chwila dogodzenia sobie, jakże się gorzko opłaca potém, jakie ci skarby wydziera, jak niepowrotnie niszczy w tobie coś miała najlepszego! Biedna! biedna niewiasto, coś pojęła swobodę, zepsuciem, wstrząśnieniem, szałem.
Ale jakże się oprzéć wdziękowi zakazanego owocu? Oto zgubni apostołowie odmian, reformy, otwarli wrota i powiedzieli ci — wejdź. — Jakże wejść nie miałaś, gdy cię ciekawość wiodła za rękę, gdy cię hałas i szum owionął, zagłuszył, obałamucił — weszłaś — oto swoboda — swoboda ta zniża cię do biednego mężczyzny, daje ci mętne jego rozkosze, zgubną jego wolność, a odbiera ci twoje ciche życie córki, żony, matki, ona cię odrywa od rodziny, któréj byłaś gwiazdą opiekuńczą, aniołem stróżem domowego ogniska, chwyta i unosi w świat, dozwalając ci za to, że nie spędzasz słodkich nocy bezsennych u łoża rodzica, męża, dziecięcia, że nie spuszczasz oczu wstydliwie i nie płonisz się na dwuznaczną rozmowę — dozwalając ci za to nie zdawać nikomu, nawet sobie sprawy z czynności swoich, puszczać się swobodnie, gdzie wszędzie samołówki na ciebie stoją: między przepaści i niebezpieczeństwa, między wszystko zaraźliwe i śmiejące; dozwala ci skosztować wszystkiego i za nic się nie wstydzić. Biedna kobieto!
Patrzcie, jak biedna przy swojéj swobodzie i szczęściu mniemaném, jak twarz jéj straciła wdzięk właściwy, wdzięk niewieści, niewinny, dziewiczy, anielski, jak brwi się ściągnęły, jak czoło sfałdowało, jak oczy zapadły, jak usta spaliły, jak pierś wyschła, jak nieustanna gorączka ją pali, patrzcie, jak niespokojna, napróżno chce się zagłuszyć, mamić. Ciągle ją coś porywa i w tył ciągnie — ciągle jéj coś szepce: — zeszłaś z prawdziwéj swéj drogi.
O mój Boże, czego jeszcze chciała ta kobieta od świata, czego więcéj i czego lepszego nad to, co jéj Bóg dał? Lepszego? nie lepszego chciała, ale nowego tylko. Powiedziano jéj: „Idź, tam nowe życie“ — i nie spytała, lepsze-li i stosowniejsze dla niéj — poszła go spróbować, umoczyć usta w mętną wodę, gdy codzień piła z domowéj czystéj krynicy. Jak gdyby człowiek nie miał przeznaczenia swego i mógł sobą rzucać do woli, bez oglądania się, jaki był cel jego życia, nadany mu przy stworzeniu. Zaledwie uwierzyć można, żeby kto swoją najlepszą cząstkę dał w zamian za gorszą, za lichszą! Nowy udział, i że nowy, dlatego pochwyciła zań kobieta.
Lecz jest-że jeszcze dla kobiety emancypacya jaka, po emancypacyi chrześcijańskiéj, do żądania i uczynienia? Wszystko, co zrobić było można, zrobił dla niewiasty Chrystus. On ją z niewolnicy uczynił siostrą męża i równą jemu, towarzyszką jego, on