Do licznego już dziś spisu dzieł, wydanych w celu obrony odwiecznych zasad, utrzymujących społeczność zagrożoną we Francyi niesłychanemi utopiami marzycieli socyalistów, należy książeczka pana Fr. Béchard, z któréj tu sprawę zdać chcemy. W roku 1843 jedna z akademij prowincyonalnych (w Caen) podała za przedmiot do nagrody treściwą historyą rodziny; rozprawa pana Béchard otrzymała naówczas pierwszeństwo przed innemi. Uznano użyteczném dziś tę pracę przedrukować. Pojęta zdrowo, wypracowana starannie, historya rodziny, jakkolwiek nazbyt się tu w drobnych przedstawia rozmiarach, daje przecie główne rysy obrazu i pojęcie całości. Dziełko rozdziela się na trzy części: w pierwszéj mówi autor o rodzinie u starożytnych, w drugiéj o rodzinie chrześcijańskiéj, w trzeciéj o czasach dzisiejszych. Ta najbliższa nas epoka, z powodu budowy całéj rozprawy, nazbyt obciętą, krótką i za mało rozwinioną się nam zdaje. Autor równie jak w poprzednich, dobitniejszemi tylko malował ją rysami, ale tu wybór tego, co było istotném, i rozróżnienie drobnostek od faktów i instytucyj pełnych znaczenia, choć czasem pozornie błahych, wymagały więcéj może zastanowienia, większego wniknienia w naturę rzeczy.
Nie dziw zresztą, że ta część jest najsłabszą, a coraz słabszą, im więcéj zbliża się do końca — najlepiéj malują, najgorzéj zwykle sądzą o sobie współcześni. Żaden wiek stanowczo nie potrafił zawyrokować o sobie, a szczęśliwsze w téj mierze pomysły częściéj daje natchnienie, niż wyrozumowane rzeczy pojęcie. Z wyżyn