pobytu Kraszewskiego w San-Remo (r. 1885-86). Przytaczam niektóre, jako znamienne:„ Stryj zawsze modlił się pocichu, z pamięci, a nie mógł klęczéć dla obrzękłych nóg; jeżeli nie zdążył wszystkich odmówić modlitw którego dnia, to odkładał ten „remanent“, jak się sam wyrażał, na dzień następny. Książkę zaś do nabożeństwa: Ołtarzyk polski, ciągle trzymał w szufladzie głównego stołu, na którym pracował w San-Remo, chociaż jeszcze nie miał biblioteki, starożytności, różnych innych pamiątek, które dopiéro służba Schneider-Heinitz o téj porze spakowywała w Dreźnie i wyprawiała do San-Remo. Do kościołów nie mógł naturalnie chodzić ze służbą obcego wyznania, ale gdy zdrowie mu dozwalało, czynił to w towarzystwie swoich znajomych, a między innemi także i d-ra Tymowskiego. A szczególniéj jeden wypadek niezatarte wrażenie na naszym umyśle wywarł, gdy w niedzielę wielkanocną 1886 r. razem z dr. Tymowskim złożył nam wizytę, powróciwszy prosto z kościoła, czém okazał, że zachował tradycyonalny zwyczaj, że poranek poświęciwszy Panu Bogu, resztę czasu chciał przeznaczyć na odwiedziny krewnych i znajomych, aby im życzyć alleluja... W długich rozmowach z nami stryj niejednokrotnie potrącał o kwestye religijne... A gdy wyraziliśmy mu nasze zdziwienie, że papież udekorował Bismarcka najwyższym orderem brylantowym Zbawiciela, stryj usprawiedliwiał Leona XIII, że musiał tak postąpić, wywzajemniając się za uprzejmość cesarza Wilhelma, okazaną kardynałowi Jacobiniemu, jeżeli się nie mylimy, którego zaszczycono najwyższym orderem pruskim za załatwienie kwestyi wysp Karolińskich... Ostatni raz, o ile nam było wiadomo, stryj spowiadał się i komunikował w Dreźnie przed ostateczném opuszczeniem go w r. 1883, na krótki czas przed procesem lipskim i więzieniem magdeburskiém”.
W kwestyi tradycyi i postępu myśl Kraszewskiego przechodziła podobne koleje jak w sprawie religii. W latach młodzieńczych swobodnie a nawet lekkomyślnie rozpatrywał on objawy życia swojskiego i ogólno-europejskiego, a jako satyryk widział je wyłącznie prawie w czarnych barwach; wydawało mu się, że czasy obecne nie posiadają wcale oryginalności twórczéj, a pod względem obyczajowym przedstawiają obraz zmateryalizowania i zepsucia. Taka jest kwintesencya szeregu artykułów, pomieszczonych w Tygodniku Petersburskim p. n. „Asmodeusz w r. 1837”. Zdawało się, że młody pisarz, dzielnie szermujący piórem, przeczy tu całkowicie idei