Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/143

Ta strona została skorygowana.
122
J. I. KRASZEWSKI.

seau, z Monteskiuszem i Wolterem, są to wyznawcy poganizmu, apostołowie materyi.
Jaki wpływ pisma ich, straszliwie rozszerzone, wywrzéć musiały na chciwie chwytającą je i zepsuciem usposobioną do ich przyjęcia społeczność, która w filozofii téj znajdowała potwierdzenie żywota swego; wyłuszczać nie potrzebujemy. Pod firmą jeszcze chrześcijańską, kształtuje się już nowy żywot pogan, których obyczaje nie ustępują ani rozpustnéj rozwiązłości Rzymu, ani wytwornéj cielesności Grecyi. Już za Regencyi, klasy wyższe zwłaszcza zapominają wszystkich cnót domowych; w średniéj i ludowéj klasie chroni się ich ostatek. Ludwika XV panowanie rozszerza i uogólnia zepsucie, które i średniego stanu dotyka, i w nim się rozchodzi. Głowa domu na grze i pijatyce spędza nocy; matki biegną w drugą stronę, dzieci jeśli nie towarzyszą rodzicom, szukają sobie uciech podobnych. Minęły czasy, w których przed krzyżem Zbawiciela wieczorna modlitwa panów i sługi gromadziła; uśmiech niedowiarstwa spotyka wiary ostatek.
Jednakże, powiada nasz autor, w tém zepsuciu nawet XVIII wieku są ślady przejścia chrystyanizmu. Nie jestto rozpusta ostatnich lat Rzymu bezwstydna, wyuzdana i ohydna, jakiś ostatek wstydu, jakaś przyzwoitość jeszcze okrywa wytworną zgniliznę tego społeczeństwa, mimowolnie trochę zachowującego sromu. Zwierzęce instynkta materyalizmu zdobią się w kwiaty, otaczają wonią, stroją, barwią, by mniéj brzydkiemi pokazać; sentymentalizm chorobliwy staje się w ich obronie z pieśnią na ustach i uśmiechem w łzawém oku.
Małżeństwo w owych czasach było związkiem ułożonym zwykle intrygą, obojętném zbliżeniem się osób, które łączy interes, wiedzących z góry, że z sobą żyć nie będą. Pani domu tworzyła sobie swoje towarzystwo, mąż swoje. Cały czas upływał na zabawie, o obowiązkach ani słychu. Dokoła młodéj mężatki cisnęli się dowcipnisie i galanci, mianując je bóstwem i gwiazdą. Poufalsi przypuszczani bywali do jéj toalety i szczebiocząc zabawiali, wielbiąc wdzięki, które przy nich przyprawiano. Trzy lub cztery godziny trwało ubranie. Wieczorem ktoś z przyjaciół, szczęśliwy wybrany, towarzyszył na operę lub komedyę, na bal, lub dowcipną rozmowę. Mąż tymczasem, oddzielony całkiem od żony, osobnych mając ludzi, osobnych przyjaciół, osobne znajomości, odegrywał ze swojéj strony drugą rolę podobna, kończąc dzień w odosobnionym domku na przedmieściu wśród aktorek, kart i wina.
Małżonkowie widzieli się ledwie raz w kilka miesięcy. Znana jest odpowiedź księżnéj de Chaulnes, umierającéj. — Ksiądz przy-