Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/145

Ta strona została skorygowana.
124
J. I. KRASZEWSKI.

wały akta małżeństw, urodzenia i śmierci, zakazując utrzymywać metryk duchownym. (1792).
Wyrok 8 sierpnia 1792 uchylił już pełnoletnich z pod władzy ojcowskiéj; zostawało jeszcze rozporządzenie majątkiem, którém ojcowie mogli dzieci swe utrzymać w posłuszeństwie; dekret 11 marca 1793 ostateczny cios zadając władzy rodzicielskiéj, przypuszcza do równego działu majętności wszystkie dzieci. Ojciec nie ma już prawa rozrządzić częścią nawet swéj własności. U Rzymian wszystko należało do ojca, tu na odwrót wszystko należy do syna.
Konwencya unieważnia z kolei prawo starszeństwa, i dzieci prawe porównywa z nieprawemi, dopuszczając pierwsze do podziału ojczystego majątku; 1794 roku wsteczne skutki prawu temu naznaczając. Ustawa ta jest pogańskiego nałożnictwa rehabilitacyą i skalaniem rodziny, do któréj pierwiastek haniebny przypuszcza. Wszelki związek nieprawy staje tu obok małżeństwa i mierzy się z niém.
Konwencya wostatku, usiłując do reszty rozerwać węzły wiążące z sobą rodzinę, obwołuje wolność zmiany imienia, które z przeszłością łączyło teraźniejszość i spajało w gromadki, wspomnieniami związane, członków jednego rodu. Rodzina nareszcie nie egzystuje we Francyi legalnie. Szczęściem, prawodawstwo rewolucyjne nie zdołało przerobić towarzystwa i obyczaje oparły się ustawom.
Oto obraz, który kreśli autor, malując czasy ostatka XVIII w. we Francyi:
„Anarchia najstraszniejsza zawładnęła umysłami. Ołtarze powywracano, tron pochłonęły fale; instytucye polityczne, religijne, domowe, stanowiące społeczność, zniszczone, zburzone, zdają się grozić społeczności zupełną, ostateczną zagubą.
„Nic stałego. Codziennie nowe siły walczą z temi, które wczoraj władły. Gilotyna jedna stoi ciągle na rynkach i kat nie ustaje. Tam załogi bezbronne poddają się i wyrznięte zostają; daléj motłoch wiesza najpoczciwszych na latarni pod wpływem szału, często nie wiedząc, kogo i dlaczego; dzikie hordy przebiegają ulice niosąc na dzidach serca i głowy wyrzniętych więźniów; taki widok przedstawia Francya, któréj obyczaje, dowcip, światło, niedawno zdumiewały Europę. Duch materyalizmu, przenikając ostatnie warstwy społeczności, tego dzieła dokonał.
„Jak gdyby czuł wiek ten związek swój i powinowactwo z pogańskiemi czasy, przywdziewa śmieszne błyskotki ich i stroi się na wzór Rzymu, który małpować usiłuje. Lada krzykacz uliczny wywołuje Brutusy i Scewole. W każdéj budzie szewskiéj, w ka-