Stanowisko Kraszewskiego wobec stronnictw polityczno-społecznych określa się już wogólności tém, com już powiedział o jego poglądach na religię, tradycyę i postęp. W początkach zawodu był tylko żwawym i dzielnym szermierzem, wiedzącym, co potępia, lecz nie bardzo zdolnym do określenia, co poczytuje za godne pochwały i naśladowania. Następnie wobec rozwijanych w kraju sztandarów: demokratycznego i arystokratycznego pragnął zachować „złoty środek“. Chwilowo przechylił się do obozu, który się zgrupował około „Tygodnika Petersburskiego“ i wytworzył tak zwaną „pentarchią“ (Rzewuski, Grabowski, Hołowiński, Przecławski i Sztyrmer), ale bardzo rychło z nią się poróżnił. Nie przeszedł jednakże bynajmniéj do opozycyi, która wytworzyła „Gwiazdę“ i tak zwaną tryadę (Marcinkowski, Jurkowski, Fisz); posyłał wprawdzie artykuły do „Gwiazdy“ w pierwszych dwu latach, lecz czynnego udziału w jéj walce z „Tygodnikiem“ wziąć nie chciał. Wiedział on i głośno zaznaczał, że „nieszczęsne pokrajanie się ludzi na partye pełne namiętności“ robiło stanowisko jego najdziwniéj niebezpieczném; wiedział, że od wieków ludzie tacy jak on idący z boku bywali „kamienowani“; ale zapewniał, że go to „nie ustrasza bynajmniéj“. Wyznanie swéj wiary społecznéj, złożył we wskazaniu drogi pośredniéj między krańcami za najlepszą: „Obu dziś walczącym stronnictwom powiedziéćby można: Nie macie słuszności, a nie macie jéj i miéć nie będziecie, dopóki nienawiść dzielić was będzie, dopóki wzajemnie nie poznacie się lepiéj. Bez miłości braterskiéj, téj spójni powszechnéj, nic się nie rodzi i nie trwa. Dlaczegoż nie chcecie okiem prawdziwéj filozofii z jednéj strony, z drugiéj okiem chrześcijan prawdziwych spojrzéć na siebie? Dlaczego nie przyznacie sobie wzajemnie prawdy, gdzie jest prawda, aby razem wytępić fałsz zastarzały, kędy on jest? Dlaczego, miasto kłócić się o słowa, nie dobijacie się myśli? Wypadki filozofii, które wyraża socyalizm, nie są-ż wypadkami ewangielii? Chcecie braterstwa, miłości, dobra dla wszystkich a zwłaszcza dla tych, co cierpią wieki przez odwieczne niedbalstwo lub samolubstwo? Czegoż innego żąda i co innego nakazuje ewangielia? cóż przyszedł opowiadać Chrystus? Wielkie i za nowe dziś uważane słowa: ludzkości, postępu, braterstwa, miłości, pierwszy raz prysnęły ze krwią krzyża Golgoty. Wyście je przyswoili i uczynili wypadkiem własnych myśli, gdy wistocie one są tylko zapomnianém prawem Chrystusa. O cóż więc chodzi? — o słowa. A potrzebaby było? — czynu. Tak jest, nie rozprawiać tyle o filozofii niemiec-