Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/180

Ta strona została skorygowana.
159
WIECZORY Z R. 1858.

bnych kletkach, w których zamieszkało nowe pokolenie, czy nie dbając o jutro, czy w jutro nie wierząc. Tu poczyna się już wrażenie, którém karmi cały Wołyń prawie zasmucone oczy przejeżdżającego: gruzy, zwaliska, rumowiska, ruiny, a na nich ubogie ledwie lepianki. Przez te opustoszone mury dmie wiatr zniszczenia na wylot, porasta je zielsko i trawa, gdzieniegdzie błyszczy w nich okienko, zwiastujące, że tam ktoś mieszka, ale nad głową jego niéma dachu, a z pod nóg wydarto podłogi. O pamiątki nie pytaj, rzadko się ich dowiesz od przybysza, który ich nie badał, a jutro powędruje daléj obojętnie.
Kogo tu stepankowickie konie z królestwa do Uściługa odwiozły, a pocztą puścił się na Wołyń, musi jeszcze przebyć czyściec w Uściługu na stacyi pocztowéj pogranicznéj, na któréj czeka go spisek zwyczajny, by go obedrzéć. Poczta tutejsza, najniegodziwiéj utrzymana, sławi się tém, że najbezwstydniéj zdziera każdego przybywającego, a furmani w miasteczku, będący z nią w zmowie, nie dozwalają wyszukać innych środków wydobycia się z téj jamy, z któréj wyjechać, nie przepłaciwszy się żydom, niepodobna. Bywały wypadki, że podróżni stali tu po dni kilka i w końcu zaciętym starozakonnym haracz należycie uiścić musieli.
Z Włodzimierza do Łucka po nad gościńcem przejeżdża się kraj miernie urodzajny, wzgórkowaty, lesisty, ale z niego nie można sądzić o téj stronie Wołynia. Ziemia z obu boków wielkiéj drogi daleko jest żyzniejsza od próbek, które się tu spotykają. W stronie także pozostają stare sadyby tutejsze: Zimne z starożytną cerkwią, Sielec Czackich, Poryck, niegdy dziedzictwo Tadeusza... Sam trakt ciągnie się mało zaludnionym krajem, i kilka tylko karczem, rozsianych nad nim, przerywa jego monotonią.
Zajazdy te z małemi wyjątkami są bardzo liche, niepozorne i niewygodne. Przed Torczynem napotykamy wieś jednę z murowaną austeryą i starym kościołkiem, w któréj widać na boku dom dawny, nieco porządniejszy (Zaturce); daléj przyjeżdżamy do samego miasteczka tak lichego, jeśli nie uboższego niż poprzedzające.
Nigdzie nawet chciwość zarobku nie zostawiła sideł na podróżnych. Porządniejszego przyporzyska, karczmy, traktyerni nie znajdziesz...
Jeszcze lasów trochę, i oto już w dolinie nad Styrem widnieją mury Łucka bardzo wspaniałe z daleka, kopuły białe katedralnego kościoła, wieżyca dominikańska, brama wjazdowa zamku. Miasto rozciąga się na dosyć znacznéj przestrzeni, i nieznającemu go przedstawia się czémś daleko większém, niżeli jest wistocie.
Samo stare miasto otoczone jest tak zewsząd ruinami, z których najstarsza, najpoważniejsza, zamek łucki Witołdowy, naj-