Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/186

Ta strona została skorygowana.
165
WIECZORY Z R. 1858.

tość ziemi, przy zniżonéj stopie procentowéj, podnieść się musi jeszcze niechybnie. Nawet dobrze zrozumiany własny interes powinienby nie dozwolić łatwo sprzedawania ziemi, która jest najlepszą hipoteką i najlepiéj procentującym kapitałem.
Ale czas daléj z Dubna, które nas dłużéj nad spodziewanie zatrzymało. Droga dalsza prowadzi przez Warkowicze, z wielkim pałacem nad stawem, i ruiną kościoła; miasteczko na oko przynajmniéj porządne, a w położeniu prześliczném, ku Ostrogowi, stolicy książąt tego imienia.
Kraj cały mimo równin żyznych, przecinających go, przecudowny, co chwila wstrzymują oko obrazy świeżości, młodości, uroku pełne... Jedzie się górkami, gajami, wsiami w rozkosznych położeniach; ale człowiek nic tu prócz pałacyków nie pobudował. Za Warkowiczami, które zastanawiają feudalną fizyognomią zamku, jeszcze mieszkalnego, u wsi Uiźdźce przejeżdża się część gór, koziemi zwanych, które zdobią bardzo ten kraik.
Jest to odnoga Karpatów, rozpływających się powoli na płaszczyznach Wołynia. Góry te pokryte laskami, w kształtach bardzo wdzięcznych, powyginane, gdzieniegdzie rozdarte łomem kruchego piaskowca, urozmaicają widok. Sine ich pasma giną gdzieniegdzie w oddaleniu, poplamione zaroślami ciemniejszemi. Boki ich, łagodniéj schodzące ku równinom, są miejscami uprawne. Aż do Ostroga ciągle gościniec zwija się krajem uśmiechniętym, w ostatku oko odkrywa to miasto ruin i grób wielkości jednéj ze znaczniejszych rodzin Rusi Wołyńskiéj. Nie wiem, jak ono za świetnych swych wyglądało czasów, ale dziś to obraz cudnie piękny... Przypominałby Łuck ilością ruin nagromadzonych, ale położenie całkiem inne. Pierwszy leży w dole, u wód styrowych, płasko rozciągniony. Ostróg piętrzy się na dosyć podniosłych wzgórzach, zyskując wiele na tém... Od strony Dubna wita nas wielka, na pół rozkopana i rozdarta mogiła, a na niéj krzyż, co się nad poganką zlitował, wyciąga ramiona błogosławieństwa.
Zaraz za nią otoczony murem mijamy kościołek kapucyński, ruinę, ozielenioną drzewami, którą tak cudnie opisał X. Hołowiński; tuż dają się postrzegać celniejsze ściany murów dawnego Ostroga, kilka murowanych bram, św. Troicka cerkiew i baszta na górze zamkowéj, ogromne klasztory jezuickie i bazyliańskie. Wszystko to skupione na niewielkiéj przestrzeni, a u podnóża olbrzymów tych, z których duch i życie uciekło, kletki drewniane, nędzne domostwa dzisiejsze. Rzekłbyś, że nowe pokolenie samo się uznało niegodném zamieszkiwać w tych wspaniałych ruinach, i dobrowolnie przeniosło się z pokorą do budek i szałasów, dla niego wystarczających.
Pochodzenie takie nie prędko się zaciera...