Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/192

Ta strona została skorygowana.
171
WIECZORY Z R. 1858.

chło nastąpić miało. Szlachta poczęła tu miéć dworki swoje, które stały się późniéj jądrem miasta w XVIII wieku.
Do XVIII wieku nie mamy nawet śladu, czy był jaki kościół, i inne prócz drewnianych dwóch cerkiewek odwiecznych; w tym czasie dopiero wprowadził tu około 1761 r. ks. bernardynów starosta tutejszy, Kajetan Iliński, a biskup Załuski panny miłosierdzia. Jezuici także klasztor i kościół budować zaczęli, a oficyał Prymowicz cerkiew założył porządniejszą.
W 1796 r. nareszcie przy nowych rozporządzeniach kraju, Żytomierz stał się stolicą prowincyi, dziwnie wybraną, bo na krańcu jéj położony, oddalony niezmiernie od skrajnych jéj powiatów przeciwległych, odosobniony całkiem, z trudnością wejść z nią może w związek, jakiby istniéć powinien między ogniskiem rządowém a krajem rządzonym.
Miasto jak dziś jest całkiem nowe, smutne tém, że żadnych w niém prawie nie znajdujemy pamiątek, tworzy się i wyrasta w oczach naszych codziennie powiększając i zaludniając powoli. Teraz ono z ludnośnią ruchomą od dwudziestu kilku do trzydziestu tysięcy liczy; domy wznoszą się codziennie prawie nowe, place zabudowują i niedawny jeszcze pozór lichy samego środka miasta, dziś obiecuje bardzo porządne.
Nie sądźcie wszakże, żeby to już dziś było miasto na wzór zagranicznych, takie jak inne prastare, całkiem to co innego i ta oryginalność według mnie jest właśnie jego głównym wdziękiem. Przybywając od strony Cudnowa gdy z lasów się wychylisz, spostrzegamy na niezmiernéj przestrzeni rozciągnione bielejące domy, cerkiewki, gmachy podnioślejsze i Żytomierz wygląda stąd niezmiernie okazale. Ale wpośrodku tego rozległego miasta, jak w prastare czasy, ogromne znajdziesz sady, ogrody, folwarczki i nieraz ujrzysz spokojnie orzący pług obok piętrowéj kamienicy. Jeszcze niedawno w samym rynku stały zajezdne domy żydowskie, o wysokich dachach, o gankach malowniczych, ścianach zapadłych, czarne, straszne a odrapaniem swém piękne, które niemal gwałtem zrzucić musiano, gdy je zewsząd mury nowe ścisnęły. Teraz już w pośrodku ich niéma, ale na Wilskiéj ulicy, po mniejszych przejściach, nad Kamionką, stoją jeszcze prastare domostwa, próbki tego, czém dawniéj był Żytomierz. Zapewne dla wygody mieszkańców, dla ich przyszłości lepiéj to daleko, że się tak dziś wykwintnie budują, ale dla oka malarza, szukającego czegoś niespodzianego w liniach, w kolorycie, kształtach, te kletki stare i walące się, nieoszacowanym były skarbem.
Daléj, daléj już ich wzorów nie będzie gdzie szukać... a myśl nigdy tak obfitą nie jest, by stworzyć mogła coś równie fantasty-