Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/20

Ta strona została skorygowana.
XIX
WSTĘP.

ale niezupełnie chrześcijańskiém zapomnieć o jego cierpieniu.“ Protestował przeciwko polityce utylitarnéj na wzór Anglii, kazał trzymać się tego, co uczciwe i obowiązkowe, zapewniając, że to się zgodzi ze zdrowym i zimnym rozsądkiem. Gdy zaś zwolennicy Pawła Popiela mnożyli się w Galicyi, uczuł się spowodowanym do bezwględnego, namiętnego przeciw nim wystąpienia, twierdząc w „Rachunkach“ z r. 1866, że „kraj potrzebuje surowego słowa więcéj niż uwielbień, któremi sam się karmi do zbytku, słowa mężnego aż do okrucieństwa, ostrego aż do nielitości, chłosty do krwi.“ Galicyę napiętnował jako „zacofaną, zardzewiałą, podzieloną na kasty, zamkniętą w ciasném, zaściankowém życiu, ogłupiałą, bez oświaty, bez dziennikarstwa, bez chęci do czytania. „Tekę Stańczyka“ nazywał „konwulsyjném grubiaństwem“. Stańczycy — to samozwańcy reformatorowie: „zdaje się im, że na wielkich ludzi urosną, gdy poczciwszym w oczy naplują; Stańczyk, choć błazen, ale na królewskim dworze żył — i bądźcie pewni, karcił inaczéj, nie tykając brudnemi palcami rzeczy świętych; na Boga miłego nie tak się reformuje, nie obelgami i łajaniną, ale miłością i cnoty tchem, co z poczciwéj karty wieje; gdzie jad i złość za narzędzie służą, tam się onemi narzędziami dobrego nic nie zrobi“.
W kwestyi swobody politycznéj nie był Kraszewski zwolennikiem jéj bezwzględności, domagał się gwarancyj moralnych i umysłowych. „Zakres swobód — pisał — należnych człowiekowi i narodom oznacza ich wykształcenie moralne. Naród niedorosły, jak dziecię trucizną, zabić można swobodą przedwczesną... Właściwém posłannictwem władzy jest dozór i czuwanie, kształcenie narodów, prowadzenie ich do postępu, a w końcu pełnoletnich dopuszczenie do pełnéj woli.“ Występował przeciwko głosowaniu powszechnemu, chciał je miéć obwarowaném umiejętnością czytania i pisania, gdyż „inaczéj oznacza tylko rewolucyjne powołanie mas, na których ciemnotę się rachuje.“ Zarodem wszelkiego złego były, jego zdaniem, „nadużycia siły zwierzęcéj i odwoływanie się do niéj bezustanne, jak gdyby ona cośkolwiek trwale rozwiązać mogła.“ Łudził się nadzieją, że ludzkość przekonywać się wreszcie zaczęła o bezużyteczności wojen i wchodziła „na tor nowy, na drogę udoskonalenia wewnętrznego i pracy powolnéj,“ która ma zapewnić pomyślniejsze rozwiązanie zagadnień społecznych. W postęp ostateczny pomimo zboczeń, wierzył teraz silnie, nazywał go „bożém,“ to „żelazném“ prawem dziejów ludzkości, a kierunek jego wskazywał od zwierzęcości ku uduchowieniu. „Celem życia — pisał już dawno — być użytecznym bliźnim, a umysłem i czynem wznosić się