Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/204

Ta strona została skorygowana.
183
WIECZORY Z R. 1858.

obcéj sfery, coby ich chwilowo rozgrzało i podniosło. Na nieszczęście dzisiejszy dramat wcale nie jest karmią zdrową, a ideału w nim zbyt mała doza, obok zbytku namiętności i zbrodni. Wszelkie jednak podnioślejsze uczucie, myśl szlachetna, słowo nawet czarodziejskie, co w sobie zamyka poryw ku dobru, wzbudza w widzach zapał, który im zaszczyt przynosi. Powtarzam, że ściśle rozebrawszy ten fenomen moralny, zresztą powtarzający się prawie wszędzie na prowincyach, w głębi jego znajdziemy pragnienie podniesienia się. Nie zbrodnie i gwałtowne sceny namiętności ciągną publiczność, ale szlachetniejsze uczucia, które za niemi idą w parze. Jest to chęć wyjścia choć na chwilę z zadania rzeczywistości chłodnéj, w któréj często niéma miejsca na tęsknotę za ideałem, i uczucie głębsze; jest to poryw ku dobremu, któremu z trudnością teatr podołać może przy dzisiejszym stanie literatury dramatycznéj. Teatr musi po większéj części uciekać się do starego swego repertuaru, aby odpowiedziéć powszechnemu żądaniu, do tragiedyi niemieckiéj, do francuskiéj nawet raczéj, niż do dramatu dzisiejszego, który w gwałtowne obfitując położenia, budząc namiętności, nie daje na wzburzone lekarstwa. W sztukach tych choć jest uczucie cnoty i moralna nauka, zdają się one tylko dla decorum i przyzwoitości przylepione, ale ich ciepło nie ogrzewa utworów, dla rozjątrzenia tylko ciekawości, dla płochego popisu wymyślonych.
Żytomierz jak inne miasta często téż zwabia wędrownych koncertantów, a nawet sławniejsze w świecie muzykalnym imiona, ale upodobanie w muzyce nie doszło jeszcze do tego stopnia, by nie doznawali zawodów. Mało który z nich zadowolony wyjechał z Żytomierza. Wistocie gronko dyletantów i amatorów bardzo jest szczupłe, a ogół dosyć na muzykę obojętny, i chyba ciekawość posłyszenia kogoś po świecie rozsławionego, potrafi go liczniéj zgromadzić.
Wszędzie téż podobno pora tych popisów minęła, pojęcia o muzyce znacznie się zmieniły, ludzie od niéj czego innego wymagają, nie igraszki i zręcznych figlów, na których mniéj więcéj każdy się koncert kończy. Muzyka stara i poważna, to co prawdziwie muzyką nazwać się może, coraz więcéj do serca przemawia; pragniemy arcydzieł, nie zabawki. Stąd już zamiast luźnych popisów instrumentu jakiegoś, wolimy zbierać się w muzykalne czwórki, dwójki i trójki, i dla przyjemności muzyki wyrzec miłości własnéj, która též solistów do zbytku dotąd wysoko wynosiła.
Jest to opamiętanie się bardzo w porę i słuszne, bo téż w chwili szalu jakiegoś w całéj Europie, zbyt jakoś zapamiętale przyklaskiwano koncertantom i wirtuozom i tylko co dla nich nie wyrzeczono się muzyki. Lada zręczny żydek zbierał i laurów i gło-