śnych pochwał i pieniędzy daleko więcéj niż przez swe całe życie Haydn, Mozart i Beethoven; kobiety szalały za niemi, mężczyźni najszczęśliwsi byli, czyniąc się ich dworakami i pochlebcami, tłum dobijał się do sal, w których odbywać raczyli popisy, znoszono ich kaprysy, dziwactwa i niegrzeczności, a z koncertów tych człowiek wychodził zdziwiony, odurzony i nieuspokojony. Z pochwał, jakie im oddawano, można było wnieść, że to istotnie byli gieniusze, a jednak w kompozycyach ich po większéj części nic nie znalazłeś nad szum, mierność i pospolitość. Wykonanie podnosiło te jednostki, entuzyazm nadawał im znaczenie, jakiego nie miały, nieznajomość rzeczy podnosiła je stokroć nad istotną wartość. Wpłynęło to nawet na sfałszowanie o muzyce pojęcia i skrzywienie smaku, który do lekkich i popisowych zwracając się sztuczek, muzyki poważniejszéj pojąć już nie mógł, i na prostocie gienialnéj mistrzów nie umiał się poznać.
Koncertanci przecie zawsze odgrywali rzeczy tylko swoje, co najłatwiéj, karmili zręcznością, a rzadko z nich który nawet był w stanie do surowszéj przystąpić muzyki.
Dzisiejsza więc reakeya przeciw nim jest opamiętaniem się w porę, a ocenienie pięknego wykonania należyte postawić ich powinno na stopniu, który zajmować mają, nie na tym, który przywłaszczali. Była chwila istotnie, że błyskotliwa ich sława ćmiła największe gieniusze muzykalne, lada dwunastoletni dzieciak, któremu palce wyłamano, stawał wyżéj Mozart’a, lada wirtuoz lekko mówił o dostojnikach sztuki, a że dziś odesłano ich na miejsce właściwe, nic złego.
Wogólności miasteczko mało jest muzykalne, i wykształcenie jego w tym względzie potrzebuje czasu jeszcze; jednakże fortepian jest wszędzie w największém użyciu, i niéma domu, gdzieby dwóch, lub przynajmniéj jednego nie było, a idąc ulicą więcéj się gam niż żydów nawet spotyka.
O malarstwie mówiliśmy nieco wyżéj, i niéma się co dziwić, że na prowincyi, gdzie dzieł sztuki braknie, wzorów dobrych mało, sposobności oswojenia się z niemi niéma prawie, upodobanie w niém nie rozwinęło się jeszcze.
Wszakże powiedziałbym prawie, sądząc z wielu próbek o ogóle, że Żytomierz więcéj jest przygotowany do poznania się na pięknym obrazie niż na dobréj muzyce, choćby o tę łatwiéj. Trafia się, że ktoś zachwycony zostanie ślepém naśladowaniem natury, kolorytem świetnym, ułudną stroną obrazu, lecz wogóle sąd o utworach malarstwa dosyć jest trafny i sprawiedliwy. Tysiąckroć mogliśmy się o tém przekonać.
Ubolewać tylko należy, że fotografia i fotografowie codzień li-
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/205
Ta strona została skorygowana.
184
J. I. KRASZEWSKI.