ciste, w lat dwadzieścia świeże jeszcze, dostawały się córce w posagu.
Na każdy zbytku objaw, zwłaszcza u kobiet, wołali już Kochanowski, Opaliński, ale to tylko dowodzi, jak on w oczy uderzał i jak był niezwyczajny, jak się zarazy jego lękano.
Cóżby to oni z grobów wstawszy powiedzieli na nasze obyczaje dzisiejsze, na wymyślone potrzeby, na domy, stroje i stoły? Jakże-by się litowali nad stanem naszym nieszczęśliwym niewolników nałogu, hołdowników mody i kaprysu?...
Od najmniejszego do najwyżéj stojącego wszyscyśmy przebrali miarę w zbytku, i rozpustowali się gdyby poganie. Rzuciwszy wszelką pracę, nazwyczaiwszy ciało do pielęgnowania i wygódek bez końca, trwożliwi na zimno, niewytrwali na gorąco, siedzimy zamknięci między czterema ścianami drżąc od strachu, aby nam nie zabrakło czegoś tak ulubionego jak starym Rzymianom mureny i pawie mózgi i ptasie języczki. Szukamy, czémby się jeszcze podpieścić, jakbyśmy na to zasłużyli... Z końca w koniec życie nasze to jeden ciąg używania, sybarytyzmu, przemyślań o coraz nowszych rozkoszach... Obowiązki nasze spełniamy tylko o tyle, o ile się pogodzić dają z nałogami, bo o poświęceniu najmnieszéj cząstki zbytku dla nich niéma już nawet mowy. Każdy zrozumie od razu, że pan ubogiemu dać nie może, gdy za ten pieniądz potrzebuje sobie dogodzić. Nieborak umarłby bez smażonego imbieru, niech więc inny kona sobie bez chleba. Wielcy ludzie są światu potrzebni.
Zbytek nie jest już występem uroczystym i wyjątkową chwilą, przeszedł w życie powszednie i stał się potrzebą.
— Panie — mówił mi z największą powagą pewien obywatel z powodu przygotowującéj się zmiany stosunków włościańskich. — Potrzeba sobie zawarować, żebyśmy sługi mieli! Możeż to być, bym ja był zmuszony w moim mozajkowanym salonie sam sobie rosół na kominku gotować?
Więc dlatego żeby pan sam, uchowaj Boże, nie był zmuszony gotować sobie rosołu, trzeba zmusić człowieka do niewygodnego mu służebnictwa i popełnić niesprawiedliwość, poświęcić zasadę, zaprzéć się prawdy! Ale zmiłujcie się... Marszałek i smakosz taki, prażący sobie rosół, w mozajkowanym salonie... czyż można do tego dopuścić! Świat-by runął natychmiast!
Zbytek i znałogowienie do niego czynią nas równie logicznemi w niejednéj okoliczności, nie śmiemy przypuścić zmiany życia, trybu obyczaju, skali, do któréj przywykliśmy, drżymy o siebie i wolimy popełnić niesprawiedliwość, niż cierpiéć odrobinkę... Nie mówię już o tém, jak zbytek nas rujnuje materyalnie, o to mniej-
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/211
Ta strona została skorygowana.
190
J. I. KRASZEWSKI.