Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/214

Ta strona została skorygowana.
193
WIECZORY Z R. 1858.

obcina to, w czém była potęga, odejmuje ducha, krępuje. Panowie pierwsi zbytkiem się niszczą. Szlachta młoda, co otaczała zbytników, z domów, co dawniéj uczyły cnoty spartańskiéj, wynosi nałogi miękkości i rozpusty, rozszerza zarazę i przygotowuje zniszczenie. Dla wygodnego życia, do którego się przywykło zrazu, poświęca się godność własną, potém poczciwość...
Jedni nie wahają się frymarczyć i żyć cudzą pracą, drudzy sumienie sprzedają... Podłością nieraz kupiona uczta wspaniała ostatkiem wiary klejnot, który jutro wydrze rozpusta...
W latach, kończących wiek poprzedzający, patrzymy na Sardanapalowskie bankiety ludzi, co jutro i przyszłość zjedli i wypili przez jednę noc szału... Lecz lepsiż my jesteśmy, i czy nas smutny przykład poprawił? Obejrzyjmy się, porachujmy, roztrząśnijmy postępowanie nasze.
Społeczność dzisiejszą na dwa wielkie można rozdzielić obozy: w jednym jest samo zaprzątnienie zysku i grosza, w drugim — komedya dostatku i zbytek, choroba pieniędzy i zaraza rozpusty. Niekiedy dwie te słabości łączą się w jednę i pierwsza jest tylko przygotowaniem do drugiéj.
Pieniądz i jego użycie, oto wieku zadanie.
Nic się na to nie patrzy, że grosz zdobywa się kosztem godności, że zbytek kupuje się ofiarą przyszłości; nie mamy jutra i surowsze obowiązki zeszły nam z oczów.
Co gorsza, dorobiliśmy sobie wszelkiego rodzaju teorye do naszego stanu, teoryę utylitarną do handlarstwa i spekulacyj, teoryę estetyczną do zbytnictwa. Dziecię wychodzi z rodzicielskiego domu wszystkiego się obawiając, rachując na pieniądz tylko, wiedząc zgóry, że jeśli go miéć nie będzie, trzeba choćby posiadanie udawać, bo ubóstwo hańbi i wyłącza ze społeczności.
Przychodzą wielkie próby żywota, owe rozstajne drogi bajki, gdzie wybierać potrzeba: w prawo iść z torbami, lub na lewo w arlekińskim stroju; i na zarosłą drogę pracy, poczciwości, walki nikt ani myśli.
Gdzież bo téż siły do walki owéj, do Horacyuszowskiego głodu i pragnienia poetów? Jak-eśmy do nich usposobieni? Dziecię, miękko otulone, hoduje się w wonnych pieluchach, młodzieniec stroi się i kosztuje już życia, gdy się do niego nie wyrobił jeszcze, dojrzały mężczyzna traci smak do wszystkiego, wiarę we wszystko i zbladły wlecze się drogi ostatkiem, aby do końca tylko, wyszukując nowych wrażeń, których nie ma czém pochwycić. W dwudziestym roku wyżyty i zniszczony, człowiek nie ma dość wiary, by do jakiegoś szedł celu, sam siebie czyni ogniskiem świata i w obrębach dozwolonych poświęcić gotów, co go otacza, dla swéj jednostki.